Od pary do elektromagnesu
Niełatwo skrócić historię kolei, jednak nawet rzut oka na rozwój tej gałęzi transportu robi wielkie wrażenie. Zaczęło się już dwa wieki temu, gdy na tory wyjechały pierwsze pociągi parowe.
Lokomotywy były napędzane za pomocą gromadzącej się w tłoku pary. Tłok poruszał się w górę i w dół, a przymocowanego do niego koło zaczynało się obracać.
Dzięki temu możliwe stało się łatwe wprawienie w ruch kilkutonowej, żelaznej maszyny. Najszybsze lokomotywy parowe osiągały prędkość nawet 160 km/godzinę – choć mowa tu raczej o biciu rekordów, a nie standardowej prędkości przewozu.
Kolejna era to pociągi spalinowe z Zefirem napędzanym silnikiem Diesla na czele. To lata konkurencji i walki z przemysłem motoryzacyjnym oraz lotniczym.
Pociągi spalinowe do dziś królują na światowych trakcjach – przynajmniej gdy mowa o liczebności, bo prym prędkości przejęły koleje napędzane silnikami elektromagnetycznymi. Takie pociągi kursują w Japonii czy Niemczech.
Ich cechą charakterystyczną jest to, że bliżej im do poduszkowca niż tradycyjnej kolei. Unoszone przez siły magnetyczne, potrafią przekroczyć nawet 500 km/godzinę.